
Kiedy marzenia kisną, a związki się rozpadają
Ostatnio spotykam się ze sporą ilością kryzysów w związkach podczas prowadzonych terapii i nie tylko. Zazwyczaj chęć rozstania inicjują kobiety. Mężczyźni najczęściej czują się zaskoczeni, gdyż z ich perspektywy starają się i zmieniają, a mimo to ona chce się rozstać.
Zastanawiając się nad tym zaobserwowanym trendem, przychodzą do mnie takie słowa jak „skiszone marzenia”.
Czym są skiszone marzenia? To są te marzenia i plany, które były zawsze bardzo ważne i ciągną się niezrealizowane od dawna. Żyjemy tymi marzeniami i dla tych marzeń, walczymy o nie. Oczekujemy, że partner zmieni się, ale tak się nie dzieje, albo w końcu dzieje się ale to już jest za późno. Nasze marzenia skisły czyli została po nich frustracja, pustka i niechęć. Nie widać już nadziei. Chcemy to zakończyć. Musi stać się coś definitywnego, co przerwie ten stan.
Ale to i tak nie koniec naszego cierpienia. Pozostaje pogodzenie się ze stratą, przeżycie swoistej żałoby związanej z minionymi latami nadziei i walko o lepsze jutro. Ból partnera to też część tego procesu.
Z drugiej strony, żyjemy w czasach dobrobytu i większej świadomości swoich potrzeb, stąd i wymagań. Mamy dostęp do szerokiej wiedzy i informacji, co bywa pułapką. Zdarza się, że nadmiar wiedzy może zaszkodzić. Dążymy do perfekcji i samorozwoju, porównując się ciągle do innych. Oczekujemy od siebie za dużo, a od innych więcej niż mogą dać. Jeśli nie możemy uzyskać tego, co potrzebujemy od partnera, walczymy o to zawzięcie nie zauważając własnych mankamentów i zachowań, które mogą wzbudzać negatywne reakcje partnera. Z czasem zaczynamy szukamy zaspokojenia swoich potrzeb gdzie indziej i tu nie tylko mam na myśli inną osobę, ale wszelkie „-izmy” (mechanizmy ucieczkowe jak używki, pornografia, zakupoholizm, wszelkie idealizmy, itd.). A to wszystko prowadzi do osłabienia więzi i rozstania.
Przypomina to trochę słynny psychologiczny eksperyment „Utopia Myszy”, w którym populacji myszy zapewniono komfortowe warunki. Niestety komfort czasów sprawił, że myszy stały się próżne, zaczęły wynajdować sobie problemy, toczyć walki, w końcu przestało im się chcieć i zależeć, wpadły w depresję, zaprzestały prokreacji, a finalnie populacja myszy wymarła.
Czy my jako społeczeństwo doświadczamy podobnych mechanizmów? Co o tym sądzicie?